Peru, Peru, Peru!
Ostatnia przesiadka, coraz bliżej celu. Już nawet z Peru jesteśmy i nawet nie musimy siedzieć na lotnisku. Tym razem Lima. Pierwsze skojarzenie po wyjściu na zewnątrz? Smierdzi...;/ Oddajemy bagaże i próbujemy się dostać na drugą stronę ulicy. Przeciskamy się między przekrzykującymi się taksówkarzami. Każdy z nich chce nas zabrać do centrum. A my przecież tylko na drugą stronę ulicy. Jeden z nich już zaczyna się z nami targować nawija i gada. "No, gracias. No, thanks." Zero reakcji. Mówię mu wreszcie grzecznie, że ja za 3 godziny lecę dalej i nie mam potrzeby jechać do centrum czy Miraflores. Zrozumiał.:) Na drugiej stronie pierwsza pyszna pruwiańska herbatka z brązowym cukrem z trzciny, Jolcia kawcię. I... i lecim dalej! :)