Droga do Huanuco to polowa doby w autobusie.
Wisiadamy, jedziemy, jest dobrze. W odleglosci 330 km od Huanuco zaczynaja sie roboty drogowe. Droga jest nierowna, dziurawa, piaskowo-zwirkowa, waska.
Trzesie, buja, gniecie, wgniata, podrzuca, wbija w fotel, przerzuca na boki, miesza, kreci, neci...
Po 1,5 godzinie orientuje sie, ze to nie roboty drogowe tylko stan drogi. Mmmm....
Przerawa na toaletke, gdzie drzwi przetrzymuje mi pèruwianska dzieczynka - Jimena.
Po kilkunasty godzinach wreszcie Huanuco!
W Huanuco jedyna atrakcja oprocz oczywiscie Plaza De Armas to Temple of Kotosh. Spacerki uliczkami, jedzenie, oczywiscie posilek skladajacy sie z kurczaka, i sniadanie i obiado kolacja. ´Od czasow peru´ kurczak to moj podstawowy skladnik posilku. Jedyny wyjatek to jedno sniadanie w Pucallpie - nie serwowali w tej knajpce kurczakow!
Wieczorem wyruszamy do Huancayo. Poznaje 6-letnia dzieczynke Mirajel (czy jakos tak). Kolejna peruwianska znajomosc :)
Zapraszam takze na www.jowa31.geoblog.pl :)